piątek, 8 sierpnia 2014

Epilogue.

Muzyka.

"I know how it goes from wrong and right
Silence and sound
Did they ever hold each other tight like us?
Did they ever right like us?


*

Canberra, 9 września, 2018r.



Drogi Pamiętniczku!


Dawno mnie tutaj nie było, bo ponad 7 lat. Tak, to szmat czasu, podczas którego u mnie wiele się działo. Chciałabym Ci w skrócie wszystko opowiedzieć, ale nie wiem, czy zdołam to zrobić.
Kiedy zostawiłam tutaj ostatni wpis, miałam zaledwie 17 - prawie 18 - lat. Byłam nastolatką, której wydawało się, że życie jest idealne. Że nie ma żadnych przeszkód, a różne kłopoty to tylko wymysły. Ale jak się później okazało, te "wymysły" były prawdą, a "życie idealnie" nie istniało. I dopiero, kiedy przyłapałam ważną osobę w moim życiu na czymś, co praktycznie jest niewybaczalne, przekonałam się, co tak na prawdę znaczy cierpieć. To jednak nie był koniec, lecz początek.
Liam - bo tak nazywał się sprawca całego późniejszego bałaganu - wparował do mojego życia niczym huragan, wywracając je do góry nogami. Nie był zwykłym chłopakiem, chodzącym z kumplami na mecze piłki nożnej. Był wyjątkowy - w złym i dobrym znaczeniu. Ale, cholera, te kilkanaście miesięcy z nim, udowodniły mi, co znaczy kochać ponad wszystko. I mimo, że mogłam mieć przez niego spore kłopoty, nie potrafiłam tak po prostu o nim zapomnieć. 
Nasz związek się rozwijał. On starał się dla mnie zmienić i wszystko powoli zmierzało ku lepszemu. Ale gdyby cały czas tak było, to nie nazywało by się życie, prawda? 
Liam był - i nadal jest - osobą, która zawzięcie dąży do celu. I wtedy dopiął swego, co spowodowało, że spędził w więzieniu 4 lata, zostawiając mnie z... niespodzianką.
Darcy, która teraz ma już 6 lat, jest owocem tego, co nas łączyło. Jest doskonałą kopią swojego taty. Cudowna i tak samo piękna. I choć na początku byłam z nią całkiem sama, co na prawdę nie było łatwe, wiedziałam, że nadejdzie dzień, w którym on wróci. I wrócił.
To było, jak deja vu. Pojawił się w moim życiu - znowu - nagle, kolejny raz je wywracając. Uszczęśliwiał mnie i naszą córkę każdego dnia na nowo. I kiedy postanowiliśmy wrócić do Londynu - z którego wyjechałam, kiedy dowiedziałam się o ciąży - czar prysł. Kolejny raz. 
Tamten dzień był dla mnie cholernym piekłem. Widzieć go, prawie martwego, w kałuży krwi - horror. I mimo, że już wcześniej uważałam go za miłość swojego życia, wtedy to wydarzenie tylko mnie w tym utwierdziło. A świadomość, że był o włos od śmierci nadal mnie przeraża. 
Liam jednak jest cholernie silny i wygrał to. Wygrał walkę o życie, co bardzo go zmieniło. Nie twierdzę oczywiście, że teraz jest święty, ponieważ to chyba nie możliwe, ale jest lepszy niż był. Jest cudownym ojcem i od kilku tygodni także mężem. 
Nasze życie uległo całkowitej zmianie. Obecnie mieszkamy w stolicy Australii i nie jesteśmy już państwem Payne, lecz państwem Adams. Liam to teraz Ethan, a ja Chloe. Ach, no i spodziewamy się drugiego maluszka. 
Tak więc, jak widzisz, przeszłam wiele. Ale wiesz co? Niczego nie żałuję.


*

Zamknęłam notes z uśmiechem i podnosząc się z łóżka, włożyłam go do wielkiego pudła, stojącego na stoliku, które zaraz miało zostać wyniesione na strych. W jednym zeszycie znajdowało się całe moje życie, a ja chcę, by kiedyś Darcy mogła dowiedzieć się z niego, co się z nami działo. 
Szczelnie zakleiłam karton i odstawiłam go przy drzwiach. Wyprostowałam się i usłyszałam pisk córki. Szybko pokonałam odległość dzielącą mnie od balkonu i wyjrzałam na dwór. Odetchnęłam z ulgą, kiedy zobaczyłam, jak biega po zielonej trawie wraz z Emily - córką sąsiadki. 
Mały uśmiech wymalował się na moich ustach, kiedy wielkie męskie dłonie objęły mnie w pasie, tuląc do bijącego ciepłem torsu. 
-Wszystko dobrze? - brunet wyszeptał do mojego ucha, całując jego płatek. Przeszył mnie znajomy dreszcz.
-W jak najlepszym. - odparłam, odwracając się do niego przodem. Mój wielki już brzuch wypełniał małą odległość między nami. 
-Ty i ja. - mruknął, patrząc prosto w moje oczy. 
-My. - szepnęłam, a po chwili poczułam, jak jego ciepłe wargi lądują na moich. I to wszystko było już tylko nasze.


"You and I
Not even the Gods above
Can sepatare the two of us
No, nothing can come between
You and I"

Koniec.

-----------------------------------------



OMG LUDZIE SORRY, ALE BĘDĘ PISAĆ CAPS LOOKIEM
PŁACZĘ.
HE HE HE
JEZU, SERIO, PRZYWIĄZAŁAM SIĘ DO TEGO FF.
DZIŚ MIJA ROK, JAK DODAŁAM PROLOG PIERWSZEJ CZĘŚCI.
OMFG.

NIE WIEM, CZY DOBRZE WYSZEDŁ TEN EPILOG, ALE MAM NADZIEJĘ, ŻE TAK.
NIE CHCIAŁAM WAS ZAWIEŚĆ NA SAMYM KOŃCU, EW.

OKEJ, TO MOŻE TERAZ PRZEJDĘ DO PODZIĘKOWAĆ.
(Z GÓRY PRZEPRASZAM, JEŚLI POMINĘ KOGOKOLWIEK) :

*(na samym początku) Justynie (Real_Paradiise) za dwa cudowne zwiastuny! 
*Birden (BirdenBlue) za szablony do obu części
*Tobie, za to, że tutaj byłeś
*Mai (divathirwall), Darii (vegasgrier) i Justynie (jeszcze raz) za wsparcie.
*Tobie, bo tutaj byłeś.
*Mai (jeszcze raz) za całokształt
* Tobie, kochany aniołku.
*Ewelinie (horansusiak) za to, że mnie zmusiła, bym pisała to ff.
*Tobie, drogi czytelniku.
*Paulinie (adorezaynie) za pomoc z obsadami.
*No i Tobie.
*I Tobie, Tobie, Tobie, Tobie, bo tutaj byłeś, wspierałeś, motywowałeś i tak dalej.

TAK, TO JUŻ KONIEC TEGO OPOWIADANIA.
POZWÓLCIE MI PŁAKAĆ, OMG.

I NIE, KOCHANI, NIE NAPISZĘ JUŻ TUTAJ NIC WIĘCEJ.
PRAWDOPODOBNIE JUŻ NIC WIĘCEJ NIE NAPISZĘ.
:)

TERAZ, PODSUMUJMY WSZYSTKO :

1 część :

- 17,753 wyświetleń
- 255 komentarzy
-13 obserwatorów

2 część :

-13,782 wyświetleń 
-255 komentarzy (bez epilogu)
- 23 obserwatorów

Razem :

-30,935 wyświetleń
-510 komentarzy
-36 obserwatorów

MOŻE DLA WAS TO MAŁO, ALE DLA MNIE MEGA DUŻO
STRASZNIE WAM WSZYSTKIM CHOLERNIE ZA TO DZIĘKUJĘ
TYM, KTÓRZY BYLI TU OD POCZĄTKU - PODWÓJNIE DZIĘKUJĘ
WSZYSTKICH WAS BARDZO KOCHAM
MAM NADZIEJĘ, ŻE TE WYPOCINY SIĘ PODOBAŁY

A TERAZ CZEŚĆ
KOCHAM WAS
IDĘ PŁAKAĆ

@prfctstylez (zmieniłam user)



środa, 6 sierpnia 2014

Chapter fifteen.

Rozdział zawiera scenę +18!
Czytasz na własną odpowiedzialność.

"Right now
I wish you were here with me
'Cause right now
Everything is new to me."


-Nareszcie. - westchnienie opuściło usta Liama, kiedy trzymając się za ręce, wyszliśmy z sali, w której leżał ponad trzy tygodnie. Okazało się jednak, że musi zostać na obserwacji trochę dłużej, niż było to zaplanowane.
-Powodzenia i proszę na siebie uważać. - siwiejący lekarz polecił, patrząc na bruneta z poważnym wyrazem twarzy. Ten tylko skinął głową uśmiechając się i kolejny raz dziękując, uścisnął dłoń mężczyzny.
Przed szpitalem czekał na nas Louis. Podniósł wzrok i zauważając nas, na jego twarzy od razu wymalowała się ulga. Przywitał się szybko z moim narzeczonym, po czym zabrał od niego torbę z rzeczami, wrzucając ją do bagażnika.
Liam otworzył dla mnie drzwi, a kiedy wsiadłam, poszedł w moje ślady, od razu przyciągając mnie bliżej siebie. Wpił się w moje usta, całując mnie zachłannie i mocno, ukazując tym samym, jak bardzo mnie pragnie.
-Nie mogę się doczekać, aż w końcu znajdę się w tobie.
Jego oddech odbił się od mojej szyi, a sprośne słowa sprawiły, że poczułam znajomy uścisk w dole brzucha. Delikatny rumieniec wpłynął na moje policzki, więc schowałam twarz w jego koszulce, oplatając go w pasie.
-Jak się czujesz? - Louis zapytał, kiedy byliśmy kilka ulic od naszego domu.
-Całkiem dobrze, ale przyznam, że kurewsko boli mnie klatka piersiowa. - Payne odparł, a ja ucałowałam miejsce, gdzie pod koszulką wyczuwalny był bandaż.
-To nic dziwnego. Zostałeś postrzelony.
-Taa.
Skrzywiłam się, gdy obrazy z tamtej nocy odtworzyły się w mojej głowie. Nigdy więcej.
-Tak w ogóle, wszystko już załatwione. - Tomlinson odezwał się znowu. Uniosłam wysoko brwi, nie wiedząc, o co chodzi.
-To świetnie. Brooks już był?
-Tak. Wczoraj wieczorem. Wszystko jest w twojej sypialni.
-O co, do jasnej cholery, chodzi? - zapytałam, patrząc wyczekująco na Liama. Uśmiechnął się tajemniczo, całując zewnętrzną część mojej dłoni. I kiedy miałam powtórzyć, czarne BMW zatrzymało się na podjeździe. -Liam?
-Skarbie, wszystko opowiem ci wieczorem.
-Chcę wiedzieć teraz! - założyłam ręce na piersi, tupiąc nogą. Brunet roześmiał się głośno, a urocze zmarszczki pojawiły się wokół jego oczu. Wydęłam wargę.
-Kocham cię. - mruknął i cmokając moje usta, poprowadził mnie do drzwi.
-TATA! - pisk Darcy rozniósł się po całym domu. Mała podbiegła do niego szybko, a on przykucnął, biorąc ją na ręce.
-Cześć, aniołku. - Liam ucałował jej czoło, odgarniając brązowe, zmierzwione włoski.
-Gdzie byłeś?! Mamusia mówiła, że aniołki się tobą opiekują. Czy ja też to robiłam?
-Oczywiście, skarbie. I tak, aniołki się mną opiekowały, dlatego już jestem tutaj.
-Tęskniłam za tobą bardzo. - wymamrotała, owijając rączki wokół jego szyi.
-Ja za tobą też, córeczko. - ucałował jej głowę, obejmując mocno. I nie wiem, czy łzy w moich oczach spowodowane były sceną rozgrywającą się przede mną, czy to po prostu podmuch wiatru.
-Boże, jak dobrze was widzieć. - rudawa dziewczyna pojawiła się w holu, a zaraz za nią chłopak o przenikliwych, zielonych oczach.
-Cześć. - mruknęłam, a Daria przytuliła mnie mocno. -Wszystko dobrze? Co z dzieckiem?
-Co?! - Liam wykrzyknął, patrząc na nas szeroko otwartymi oczami.
-Jestem w ciąży. - dziewczyna oznajmiła z uśmiechem, na co Harry owinął ramiona wokół jej pasa, kładąc brodę na jej ramieniu.
-Gratulacje!
-Dziękujemy. - zielonooki chłopak skinął, przybijając żółwika z moim narzeczonym. Wywróciłam oczami.
-Carrie, cholera jasna! - krzyk Eleanor wdarł się do naszych uszu. A świadczyło to o tym, że mała Carolyn kolejny raz ubrudziła wszystko swoją kaszką.
Chłopcy roześmiali się cicho, a Louis powędrował do kuchni z małym westchnięciem, opuszczającym jego usta.
Liam i Harry wymienili znaczące spojrzenia, na co - kolejny raz tamtego dnia - zmarszczyłam brwi.
-Darcy, chodź ze mną. Pójdziemy do parku. - Daria wyciągnęła w kierunku mojej córki dłoń, wpędzając mnie w jeszcze większe osłupienie. Mała natomiast przystała na propozycję z wielkim zachwytem i łapiąc dłoń przyjaciółki, opuściły dom.
-Macie dwie godziny tylko dla siebie. - głupawy uśmiech wpełzł na usta Harry'ego, ale nim miałam okazję coś powiedzieć, zostałam pociągnięta w kierunku schodów, prowadzących na piętro.
Liam nie tracił czasu. Zaraz, jak tylko znaleźliśmy się w jego dawnej sypialni, zamknął drzwi, po czym przyszpilił mnie do nich, wpijając się w moje usta. Jego język torował sobie drogę między moimi wargami po to, by sekundę później zetknąć się z moim. Jego sprawne palce powoli odpinały guziki mojej błękitnej koszuli, przy okazji delikatnie muskając odkryte już ciało.
Czując wielką potrzebę zaczerpnięcia powietrza, odepchnęłam bruneta od siebie. Spojrzał na mnie błyszczącymi pożądaniem oczami. Usta miał czerwone, dzięki czemu uśmiechnęła się lekko.
-Połóż się. - poleciłam cicho. Zagryzł dolną wargę i odszedł w kierunku łóżka, siadając na nim. Przełknęłam ślinę. No dalej, Smith - zachęcała mnie każda komórka mojego ciała. Dam radę.
Starając się być seksowną, pozwoliłam materiałowi opaść z moich ramion. Liam przyglądał mi się uważnie, a jego oczy pociemniały.
-Mogę zdjąć koszulkę? - zapytał, a kiedy skinęłam, czarny t-shit został rzucony w kąt pokoju, ukazując mi idealne ciało mojego mężczyzny.
Powoli odpięłam guzik moich rurek i zaraz po tym zamek. Wsunęłam dwa kciuki za oblamówkę spodni, po czym przygryzając dolną wargę, zsunęłam je z moich nóg.
-Kurwa. - brunet wciągnął głośno powietrze. Czerwona koronkowa bielizna była gorąco, a ja miałam ją na sobie.
Drobnymi kroczkami podreptałam do niego, siadając mu na kolanach. Momentalnie przywarł wargami do moich, a nasze języki tańczyły ze sobą.
Pchnęłam ramiona Liama, upadając razem z nim na materac. Pozwoliłam sobie przejąć kontrolę.
Nie przerywając namiętnego pocałunku, rozpoczęłam wojnę z upartym paskiem od spodni. Za nic nie chciał się nawet poluzować.
-Pozwól m... -
-Nie! Ja sama. - mamrotałam. Chłopak przyglądał mi się z rozbawieniem, aż w końcu się poddałam. -Okej. - fuknęłam, czekając, aż Liam pozbędzie się tego ustrojstwa.
W przeciągu sekundy klamra zostały odsunięta, biodra Liama uniesione, a pasek w brzękiem wylądował na podłodze.
-Gotowe.
Westchnęłam i łapiąc oba jego policzki, zachłannie go pocałowałam. Ale to jednak nie trwało długo, ponieważ coś sobie przypomniałam.
-O co chodziło Louisowi w samochodzie? - wypaliłam, zbijając bruneta z tropu. Wpatrywał się we mnie kilka chwil, mrugając.
-Co-ach, to. - mruknął przeczesując dłonią włosy. -To teraz jest nie ważne.
-Liam, chol-och, Boże. - jęknęłam głośno, kiedy zwilżony kciuk chłopak przywarł do mojej łechtaczki, a chwilę później zaczął zataczać małe kółka. I, jakby wszystko, o czym myślałam, wyparowało.
Odrzuciłam głowę do tyłu, kiedy druga ręka bruneta sprawnie odpięła mój stanik, zdejmując go, a jego usta zaczęły ssać jeden z moich sutków.
Poczułam pod sobą twardniejącą erekcję, kiedy moje biodra dopasowywały się do rytmu dłoni Liama. Mięśnie w dole brzucha zaczęły się rozkosznie zaciskać, a jedyne co mogłam robić, to jęczeć jego imię z prośbą o więcej.
Malinka na jednej z moich piersi doprowadziła mnie na skraj orgazmu, dlatego stłumiony przez pocałunek krzyk opuścił moje usta.
Opadłam na klatkę piersiową chłopaka dysząc, a wizja mnie przejmującej kontrolę ulotniła się z mojej głowy.
-Wyjeżdżamy. - głos Liama sprawił, że się ocknęłam. Natychmiast uniosłam głowę, patrząc na niego szeroko otwartymi oczami.
-Co? Gdzie?
-Do Australii.
-Po co?!
-Po to, żeby nikt więcej nie przeszkadzał nam w drodze do szczęścia. - odparł z powagą w głosie. Zamrugałam kilkakrotnie. -Chcę zapewnić tobie i Darcy bezpieczeństwo. Chcę, byśmy byli normalną rodziną. Chcę, żebyś wiedziała, iż jesteś całym moim życiem. Dlatego, Louis załatwił nam już inne nazwiska, a Niall kupił za mnie dom. Będzie idealnie, obiecuję.
Patrzyłam na niego przez dłuższą chwilę, po czym tak po prostu cmoknęłam jego usta, uśmiechając się.
-Jesteś najlepszym chłopakiem na całym świecie.
-Narzeczonym. - przypomniał, całując pierścionek.
-Narzeczonym. - poprawiłam, dzięki czemu wygiął usta w uśmiechu.
-A teraz, przyszła panno Payne, liczę na kurewsko gorący rewanż. - odezwał się i jednym zwinnym ruchem zerwał ze mnie czerwone majtki. Pisnęłam oszołomiona, a on roześmiał się głośno.
Pocałował mnie zachłannie. Zdjęłam jego spodnie, a razem z nimi bokserki. Wciągnęłam powietrze, widząc, nadal zadziwiającą mnie wielkością, męskość chłopaka.
-Rozumiem, że ty na górze? - wyszczerzył się, a ja zamaszyście pokiwałam głową. A potem... już wszystko wydawało się idealne.
Ustawiłam się, a kiedy powoli opadałam, członek Liama wsuwał się we mnie z rozkoszą. Jęknęłam przeciągle.
Liam ułożył swoje dłonie na moich biodrach, dopasowując się do mnie i kiedy ja opadałam, on wypychał biodra, zagłębiając się we mnie całkowicie. A uczucie, które temu towarzyszyło, było cholernie intensywne i dobre, dzięki czemu kilka chwil później krzyknęłam głośno, a Liam zastygł w miejscu, zaciskając powieki, tym samym pozwalając mi przekonać się, jak piękne wygląda, dochodząc.

----------------------------------------

DA BUM TSS

Okej, kochani moi mili, płaczę.
Serio płaczę, bo to jest ostatni rozdział tego opowiadania.
I jest ono jedynym, które skończyłam.
I (przepraszam za słownictwo) jestem z siebie kurwa dumna!

Oczywiście, za dwa dni pojawi się tutaj epilog.
Matko, słyszycie mój płacz?!

Wszystkim z osobna i razem podziękuję, kiedy już opublikuję tutaj ostatni post, ponieważ muszę sobie wszystko rozpisać i wgl.
Ale najbardziej mnie cieszy fakt, że wciąż tutaj jesteście.
Są tacy, który byli od początku.
Nie wiem, jak ja Wam podziękuję.

Nie będę dzisiaj przedłużać.
Mam nadzieję, że rozdział się podobał. :)

I jako, że jest on ostatnim, PROSZĘ, by każdy kto przeczyta, zostawił tutaj chociażby kropkę.
Na prawdę, chcę wiedzieć, ile osób jest tutaj ze mną.
Błagam Was, zróbcie to dla mnie.

Spodziewajcie się epilogu 8 sierpnia! x
Do następnego.
A lot of love! ♥
@awmyhazz




niedziela, 27 lipca 2014

Chapter fourteen.


-O, mój Boże.
Channel załkała cicho, po czym pod wpływem ciągłego osłabienia, osunęła się, tracąc kontrolę nad swoim ciałem. Wystraszona Victoria natychmiast złapała ją w pasie, szeroko otwierając oczy.
-Wszystko okej? - szepnęła, trzymając siostrę mocno. Brunetka pokręciła jedynie głową, po czym z jej oczu, kolejny raz tamtego dnia, wypłynęło kilka łez.
-Czy to znaczy, że... o, Boże. - Louis zakrył dłonią usta, a jego głos załamał się pod koniec. Szarpnął za swoje włosy, wykrzywiając twarz w bólu i złości.
-Proszę państwa, spokojnie. - lekarz odezwał się lustrując ich wzrokiem. Wyglądał tak, jakby nie wzruszał go fakt, że Liam właśnie zmarł.
-Mój narzeczony nie żyje... on nie żyje, a pan mówi, że mam być spokojna?! - Channel wybuchła nagle, odsuwając się od zdezorientowanej Tori. Zrobiła krok w kierunku lekarza, jednak ten nadal stał w miejscu.
-Pani narzeczony żyje. - odparł spokojnie, zbijając z tropu wszystkich w pomieszczeniu.
Nel stanęła w miejscu, patrząc na niego jak na kogoś, kto postradał zmysły. Przełknęła ślinę, a łzy nadal kapały po jej policzkach.
-Ja-jak to? Przecież dopiero Pan powiedział, że... -
-Powiedziałem, że doszło do zatrzymania akcji serca, jednak w ostatniej chwili udało nam się go uratować.
Brunetka pokręciła głową z niedowierzaniem. Miała ochotę paść na kolana i dziękować Bogu za to, że wysłuchał jej próśb.
-Dziękuję. - szepnęła cicho, patrząc na starszego mężczyznę. Ten jedynie skinął głową, posyłając jej blady uśmiech.
-Niech pan tego nigdy więcej nie robi. - Louis odetchnął z ulgą, ale łzy widoczne były w jego oczach. Channel podreptała z powrotem w kierunku Victorii, na której twarzy malował się lekki uśmiech. Pociągnęła nosem, wtulając się w siostrę.
-Więc, co teraz? - rozbudzony Harry wychrypiał, trzymając na kolanach śpiącą Darię. Dziewczyna mocno trzymała się jego karku, jakby bała się, że w każdej chwili może spaść.
-Pan Payne jest w śpiączce farmakologicznej. Operacja była na prawdę bardzo skomplikowana, a ból po czymś takim jest nie do zniesienia.
-Jak długo będzie spał? - kolejne pytanie zadała Ariana. Jej palce splecione były z palcami Niall'a, który również był na granicy płaczu.
-Myślę, że będziemy się starali wybudzić go za jakiś tydzień-półtora. Stwierdziliśmy, że to będzie najlepsze rozwiązanie.
-Jest możliwość, że obudzi się sam wcześniej? - Nel odezwała się cicho, przełykając ślinę.
-Tak. I może to nastąpić już za kilka dni.
-Ale on będzie nas pamiętał, prawda?
-Tak. - lekarza posłał jej półuśmiech. Dziewczyna odetchnęła, starając się odwzajemnić gest.
-Czy można do niego wejść? - Louis spytał, patrząc kątem oka na Channel.
-Przykro mi, ale tylko jedna osoba.
Channel westchnęła i gotowa była kolejny raz usiąść na podłodze, jednak Louis wystawił w jej kierunku swoją dłoń.
-Idź. Jesteś matką jego dziecka, masz pierwszeństwo. - uśmiechnął się do niej. Brunetka stanęła prosto, wyginając kąciki ust ku górze.
-Proszę jechać do domu. Musicie państwo odpocząć. - lekarz nakazał, a wszyscy w pomieszczeniu skinęli, zgadzając się z nim.
-Wy jedźcie, ja zostanę. - Tomlinson machnął ręką i siadając na plastikowym niebieskim krześle, przejechał dłońmi po swojej twarzy.
-Dziękujemy, doktorze. - Zayn uścisnął dłoń mężczyzny, po czym podszedł do Channel, tuląc ją do siebie mocno. -Wszystko będzie dobrze, mała.
Dziewczyna była zdziwiona jego zachowaniem, jednak odwzajemniła gest, szepcząc ciche podziękowania. Cała reszta pomachała jej tylko, po czym opuścili pomieszczenie.
-Na pewno mogę... -
-Tak, idź. Będę tutaj, jakbyś czegoś potrzebowała. - Louis uśmiechnął się znowu. Brunetka przytuliła go lekko i już sekundę później kierowała się do sali, w której leżał Liam.
Siwiejący lekarz zaprowadził ją i po wyrażeniu zgody na spędzenie całej nocy przy łóżku bruneta, wyszedł, zostawiając Channel samą.
Cichy szloch rozniósł się po pomieszczeniu, kiedy oczy dziewczyny skanowały poobijane ciało Liam'a. Przyłożyła dłoń do ust, a łzy pociekły po jej policzkach. Zrobiła niepewne kilka kroków w stronę szpitalnego łóżka, po czym zapłakała głośniej. Dziesiątki rurek i przewodów powpinanych w to idealne ciało...
-Li-Liam... - załkała, opadając na krzesło obok. Pociągając nosem, złapała dłoń bruneta i pochylając się lekko, ucałowała ją. Jej obraz był coraz bardziej zamazany, kiedy patrzyła na narzeczonego. -Ch-chciałeś mnie znowu tutaj zostawić? Ty razem, na zawsze? - pytała, nagle czując dziwny przypływ złości. -Dlaczego ich prowokowałeś? No dlaczego? - pytała, kręcąc głową. Czuła się bezsilna. Bezsilna, jak nigdy wcześniej. -Pomyślałeś chociaż przez chwilę, jak czuła się Darcy, widząc scenę rozgrywającą się na jej oczach? Pomyślałeś, jak poczuję się ja, widząc cię w kałuży krwi?
Zamilkła na chwilę, patrząc na twarz Liam'a. Twarz, która wyglądała całkowicie spokojnie. Zarost, który tak kochała był gęstszy, a usta bladsze niż zwykle. I jedyne, czego w tamtym momencie pragnęła, to poczuć je na swoich.
-Bardzo cię kocham, wiesz? - odezwała się znowu, kolejny raz całując zimną dłoń chłopaka. -Kocham cię najbardziej na świecie. Jesteś całym moim życiem i błagam, nie rób mi tego więcej. - poprosiła cicho, przełykając gulę w swoim gardle, po czym oparła czoło o och złączone dłonie.

----------------------

Dni mijały, a każdy był taki sam, jak poprzedni. Nieprzytomny Liam, leżący na szpitalnym łóżku i Channel, która spędzała tam każdą wolną chwilę. 
Początki były bardzo trudne, bo za każdym razem brunetka wybuchała niepohamowanym płaczem, przeklinając cały świat i siebie, jednak po jakimś czasie zrozumiała, że najważniejszy jest fakt, iż chłopak żyje. 
Aktualnie był czwartek, czyli 5 doba po operacji. Mała Darcy została przekazana w ręce mamy Channel i zaraz po tym, dziewczyna popędziła do szpitala.
Będąc już na miejscu, przywitała się z recepcjonistką, która posłała jej miły uśmiech. Brunetka odwzajemniła go, po czym skierowała się na wyznaczone piętro i do tak dobrze już jej znanej sali. Dzień był słoneczny, co było rzadko spotykane w Londynie i chyba właśnie ta pogoda sprawiła, że Nel była w odrobinę lepszym humorze. 
Kiedy pokonała ostatni stopień i gotowa była, by ruszyć do pomieszczenia, w którym przebywał Liam, zatrzymana została lekkim dotykiem na swoim ramieniu. Zdezorientowana odwróciła się szybko, napotykając szeroki uśmiech lekarza prowadzącego. 
-Dzień dobry. Coś się stało? - brunetka zmarszczyła brwi. 
-Tak, ale myślę, że się pani ucieszy. - mężczyzna skinął głową, znowu ukazując szereg białych zębów. Dziewczyna poczuła, jak jej serce przyśpiesza. 
-Czy on... -
-Tak. - lekarz przytaknął i zaraz po tym zobaczył tylko, jak Channel pędzi w kierunku sali.
Wpadła do pomieszczenia, a jej torebka zahaczyła o klamkę. Zdenerwowana, siłowała się z nią chwilę, ale dobrze znany jej głos sprawił, że uniosła głowę. 
-Kiedyś zrobisz sobie krzywdę. 
Zapłakała cicho, widząc krzywy uśmiech Liam'a. Pokręciła głową z małym niedowierzaniem, ale sekundę po tym ruszyła w kierunku łóżka, łapiąc dłoń bruneta. 
-Tęskniłem za tobą. - szepnął, ciągnąc ją w swoją stronę i już chwilę później przywarła swoimi wargami, do jego. Podparła się dłońmi obok jego ciała, starając się być najdelikatniejszą, jak tylko mogła. 
Brunet poruszał ustami, ukazując, że zwykłe cmoknięcie mu nie wystarcza, dlatego Channel rozchyliła wargi i już sekundę po tym, ich języki zetknęły się ze sobą, a ciało dziewczyny przeszył tak znajomy i utęskniony dreszcz. Poczuła, jak Liam uśmiecha się przez pocałunek i odwzajemniła gest.
Po kilku sekundach, odsunęła się z braku tchu, jak i obawy, że chłopakowi może coś się stać. 
Nadal się uśmiechając, usiadła na krześle, nie spuszczając wzroku z oczu bruneta. 
-Kocham cię. - wyszeptał. Jego głos nadal było chrapliwy, co oznaczało, że niedawno się obudził. 
-Ja ciebie też. - Nel odparła, pochylając się lekko do przodu. -Darcy o ciebie wypytuje. - oznajmiła po krótkiej chwili ciszy.
-Wszystko z nią dobrze? Nie skrzywdzili jej? - pytał, a w jego oczach wymalowała była troska i strach.
-Nie, ale co noc budzi się w nocy z płaczem, a jak pytam dlaczego, to odpowiada, że boi się o ciebie.
Liam zesztywniał nagle, zamykając powieki.
-Jestem kurewskim idiotą, wiem, ale wolałem, żeby to mnie postrzelili, a ją wypuścili. - mówił przez zaciśnięte zęby. Aparatura obok łóżka przyśpieszyła nieco, co świadczyło o zdenerwowaniu chłopaka. -A co z Darią i Harry'm?
-Jest okej. Ale Daria nadal nie może się otrząsnąć.
-Kurwa. - brunet zaklął pod nosem, po czym spojrzał na swoją narzeczoną. I kiedy gotów był znów się odezwać, do sali wszedł uśmiechnięty lekarz.
-Jak tam, panie Payne? - odezwał się z tym swoim charakterystycznym, Brytyjskim akcentem. Podszedł do łóżka, zakładając dłonie na piersi.
-Czuję się coraz lepiej. - Liam odezwał się, a jego ton był lżejszy niż kilka sekund wcześniej. -Kiedy będę mógł wrócić do domu?
-Jeśli wszystko będzie okej, myślę, że już za dwa-trzy dni.
Chłopak westchnął rozdrażniony, dzięki czemu Channel pacnęła go lekko w dłoń. Wywrócił oczami, uśmiechając się.
-Dziękuję panu, doktorze. - brunetka odezwała się nagle, patrząc na mężczyznę. Ten jedynie machnął ręką.
-To moja praca. Poza tym, nie lubię patrzeć na ból po stracie bliskiej osoby. - odparł tylko, po czym znowu się uśmiechnął. Oznajmił, że niedługo przyjdzie pielęgniarka z lekarstwami i opuścił pomieszczenie.
Liam nie odzywał się, bawiąc się palcami swojej narzeczonej. Przez chwilę obracał w palcach pierścionek, który znajdował się na serdecznym palcu dziewczyny.
-Jak tylko stąd wyjdę, pojedziemy do Wolverhampton. - postanowił, nie patrząc na brunetkę. Uśmiechnęła się, pochylając się i składając na jego ustach krótki pocałunek.

~*~

Channel i Liam rozmawiali o tym, kiedy i gdzie odbędzie się ślub. Dziewczyna leżała na łóżku, oplatana w pasie silnym ramieniem bruneta.
-To będzie najlepszy moment w całym moim życiu. - Nel przyznała, uśmiechając się. Dziwne uczucie w dole jej brzucha zniknęło zaraz po tym, jak ujrzała brąz tęczówek Payne'a i od tamtego momentu wszystko jest w jak najlepszym porządku.
W momencie, kiedy wybiła godzina 16, przed salą można było usłyszeć 4 różne głosy. Liam westchnął, domyślając się, kto zaraz przekroczy próg pomieszczenia. I okazało się, że miał rację.
-Stary, jak dobrze widzieć cię żywego! - Niall wydarł się, podchodząc do łóżka. Channel zmarszczyła się lekko, odbierając to, jako mało zabawny żart. Nie odezwała się jednak, ponieważ została zgarnięta do mocnego uścisku przez Mulata. Zayn i Tori nie mieszkali z nimi, dlatego nie widywali się dość często.
Ciemnowłosy uśmiechnął się do niej, po czym również podszedł do Liam'a, przybijając z nim żółwika.
-Jak się czujesz, chłopie? - zagaił, siadając na krześle.
-Wszystko okej? - Channel usłyszała pytanie skierowane do niej przez Irlandczyka.
-Teraz już tak. - odparła z godnie z prawdą, po czym również została przytulona.
-Ej, ej, ja tu nadal jestem. - Payne odezwał się nagle, wystawiając palec w kierunku blondyna. Ten uniósł ręce w obronnym geście, dzięki czemu Channel zaśmiała się melodyjnie. -Wiecie cokolwiek? - zapytał tylko, a Louis już wiedział o co chodzi. Stanął w nogach łóżka, wkładając dłonie do kieszeni swojej dżinsowej kurtki.
-Sykes dostał 25 lat za wszystkie kradzieże, zabójstwa, dilerkę... wszystko. - zaczął, a na jego ustach malował się szyderczy uśmiech,
-Reszta gangu też poszła siedzieć. - Harry dodał, z wyczuwalnym zadowoleniem w głosie. -Ale dostali tylko po 15 lat.
-Powinni tam zgnić, kurwa. - Liam syknął. Channel złapała jego dłoń, dzięki czemu rozluźnił się lekko.
-Jestem tego samego zdania, ale nic na to nie poradzimy. - Lou westchnął tylko, przeczesując swoje poburzone włosy.
-Chcieli nas o coś obarczyć. - Niall powiedział nagle, dzięki czemu Liam zmarszczył brwi.
-Co takiego?
-No, że niby nadal sprzedajemy narkotyki i inne gówno.
-Przeszukiwali dom Louis'a, mój i Niall'a. - Zayn oznajmił. Payne był zdezorientowany jeszcze bardziej.
-Ale nic nie znaleźli, nie?
-Jakby to zrobili, na pewno by nas tutaj teraz nie było
-Racja.
Zapadła głucha cisza, ale tylko na niecałą minutę, ponieważ zaraz po tym Niall zaczął opowiadać różnie historyjki, dzięki czemu wszyscy wybuchali głośnym śmiechem. Jak zawsze.

---------------------------------------

DA BUM TSSS

Przyznam, że średnio podoba mi się ten rozdział.
Mógł być lepszy, ew. ;-;

Okej, jak widzicie, Liam przeżył, więc mam nadzieję, że wycofacie wszystkie groźby :D
Mówiłam, że mogę Was zaskoczyć?
Chociaż niektórzy domyślali się, że tak będzie, więc brawo xD

Do końca opowiadania jeden rozdział.
JEDEN.
J E D E N, ogarniacie?
Jezu, ja jakoś nie mogę w to uwierzyć ;o
8 sierpnia będzie rok, jak dodałam prolog i wtedy chcę tez opublikować epilog.
Mam nadzieję, że mi się to uda.

Nie będę dzisiaj przedłużać.
Dziękuję za 15 komentarzy pod ostatnim rozdziałem. ♥

Liczę, że nie zawaliłam i, że podobał Wam się ten rozdział.
Czekam na szczere opinie i opis przeczyć :D

Kocham Was wszystkich ♥
Do następnego x
@awmyhazz 

wtorek, 22 lipca 2014

Chapter thirteen.


*Regular P.O.V*

Zaraz po tym, jak mała Darcy została przekazana w ręce Eleanor, roztrzęsiona Channel wsiadła do samochodu Louisa, popędzając go. Od kilku minut nie myślała o niczym innym, jak o tym, by być w szpitalu obok faceta, który jest dla niej wszystkim. Pragnęła wiedzieć, że żyje. Pragnęła widzieć, jak jego klatka piersiowa unosi się i opada. Pragnęła, by złapał jej dłoń i powiedział, że nic mu nie jest. Cholernie tego pragnęła.
Siedziała w fotelu pasażera, uporczywi zaciskając swoje dłonie w pięści. Paznokcie wbijały jej się w skórę, ale nie dbała o to. Chciała już być na miejscu.
-Nel, uspokój się. - Louis odezwał się po chwili, mimo, że sam był cholernie przerażony.
-Jak mam się uspokoić?! Liam umiera, a ty mi mówisz, że mam być spokojna?! - krzyczała. Łzy kapały po jej policzkach rozmazując makijaż, ale w tamtym momencie miała to głęboko gdzieś. Liczył się tylko on. Brunet z przepięknymi oczami, których już nigdy może nie zobaczyć.
Po wybuchu Channel, Tomlinson nie odzywał się już w ogóle. Jedynie, kiedy zatrzymał samochód pod szpitalem polecił, żeby na niego poczekała. Nic więcej.
Wchodząc do budynku, dziewczyna popędziła w kierunku recepcji. Blondynka stojąca za blatem widząc, w jakim stanie Nel aktualnie jest, natychmiast odłożyła swoją komórkę, skupiając się całkowicie na niej.
-Li-Liam Payne. - brunetka wydukała, ocierając mokre policzki. Na nic się to jednak nie zdało, gdyż już po chwili słonawa ciecz kolejny raz zalała jej twarz.
-Właśnie został przewieziony na blog operacyjny. 3 piętro.
-Dziękuję. - i zaraz po tym słowie, Nel pobiegła w kierunku wind. Jednak zaraz z nich zrezygnowała i z Louisem na ogonie, pokonywała kolejne stopnie wielkich schodów.
Z trudem łapiąc oddech, dotarła na wyznaczone piętro. Rozglądała się, wzrokiem szukając jakiegokolwiek lekarza, czy choćby pielęgniarki.
Louis przeszedł obok niej, głęboko oddychając. Ręce trzęsły mu się, jak galaretka, a serce waliło, jak oszalałe. Chciał płakać. Płakać i krzyczeć, ponieważ, kurwa, jego najlepszy przyjaciel właśnie walczył o życie, ale nie mógł. Musiał być silny.
Szybkim krokiem ruszył w kierunku białych drzwi, zza których właśnie wychodziła jakaś młoda kobieta. Oparł dłonie na biodrach, przełykając ślinę.
-Przepraszam. - zaczepił ją szybko widząc, że gotowa jest odejść.
-Tak?
-Mój-mój przyjaciel... on-on przed chwilą został tutaj przewieziony. - dukał, parząc na nią szeroko otwartymi oczami.
-Operacja właśnie się zaczęła. Musicie państwo czekać. - powiedziała jedynie, po czym uśmiechając się ze współczuciem, odeszła w kierunku jakiegoś pokoju.
Channel przysłuchiwała się rozmowie i nagle poczuła, jak jej nogi uginają się pod ciężarem jej ciała. Oparła się o kremową ścianę, zamykając oczy. Łapała głębokie oddechy, ale i to zdawało się nie pomagać. Ogarniała ją ciemność. Wiedziała, co za chwilę się stanie. Tak samo było 4 lata wcześniej. W dzień, w którym Liam został aresztowany.
Louis zauważył, że dziewczyna słabnie. Natychmiast podbiegł do niej, łapiąc za ramiona.
-Nel! Nel popatrz na mnie! - potrząsnął nią lekko. Uchyliła powieki dosłownie na sekundę, po czym jęknęła cicho, a łza popłynęła po jej policzku. I w tej samej chwili, jej ciało bezwładnie opadło w ramiona zdezorientowanego bruneta.

*Lou's P.O.V*

-Kurwa mać! - ryknąłem głośno, ignorując fakt, że jesteśmy w szpitalu. -Pomocy! - krzyknąłem,z a bardzo nie wiedząc, co robić. -Channel! Nel, błagam, otwórz te pieprzone oczy, do kurwy nędzy! - syczałem, jakby to wszystko, co się dziej, było jej winą. -Pomocy, ludzie!
-Co się tutaj dzieje?! - młody facet w białym ubraniu wybiegł z pomieszczenia i widząc, że stoję nad nieprzytomną brunetką, westchnął cicho. -Proszę wziąć ją na ręce. - polecił jedynie, a ja pochyliłem się, łapiąc wiotkie ciało Channel.
Wszedłem do białego, wysterylizowanego pomieszczenia i sam ten widok sprawił, że zachciało mi się rzygać.
-Połóż ją na łóżku. Natalie! - krzyknął, przywołując, jak się później okazało, pielęgniarkę, z którą rozmawiałem. Ostrożnie ułożyłem Nel na materacu, po czym osunąłem się, wbijając dłonie w kieszeni spodni. -Może pan już wyjść, poradzimy sobie. - machnął ręką, a ja zacisnąłem szczękę i wyszedłem, starając się nie trzasnąć drzwiami.
Jęknąłem, łapiąc między palce kosmyki moich włosów. Pociągnąłem za nie mocno, a po chwili zwinąłem dłoń w pięść i z całej siły uderzyłem w ścianę na przeciwko mnie. I jeszcze raz. I jeszcze. I, dopiero, kiedy poczułem małe dłonie lądujące na mojej klatce piersiowej, przestałem.
Eleanor tuliła mnie mocno, starając się zapanować nad furią, jaka mnie ogarnęła. Płakała. Płakała, bo czułem, jak je łzy moczą koszulkę na moich plecach.
Oddychałem głęboko, uspokajając się. Spuściłem wzrok na swoje ręce. Krew spływała po nich, kapiąc na podłogę.
-Już dobrze? - wyszeptała, a ja wypuściłem powietrze z ust i odwróciłem się twarzą do niej. Natychmiast wtuliła się we mnie, dzięki czemu mogłem objąć ją w pasie. Ukryłem nos w jej gęstych włosach, wdychając tak dobrze mi znany zapach perfum.
-Nic nie jest dobrze, El. - wymamrotałem słabo, a w moim gardle formowała się gula. Upadałem. Powoli i stopniowo upadałem, by w końcu ukazać, że wcale nie jestem taki twardy.
-Ej. - mruknęła cicho, odsuwając się. -Lou popatrz na mnie.
Otwarłem powieki, nadal trzymając ją blisko siebie. Patrzyła na mnie załzawionymi oczami, ale uśmiechnęła się. Uśmiechnęła i położyła swoją dłoń na mojej twarzy, a ja wtuliłem się w nią, cmokając kciuk, którym przejechała po mojej dolnej wardze. -Wyjdzie z tego, skarbie.
Westchnąłem cicho i opierając się o białą ścianę, przyciągnąłem brunetkę do siebie, kolejny raz zdając sobie sprawę, jak kurewskim szczęściarzem jestem.

~*~

Mijała trzecia godzina, a ja krążyłem po małym korytarzyku w tę i z powrotem, czując na sobie wzrok Eleanor. Ona te siedziała, jak na szpilkach, wyczekując jakiejkolwiek wiadomości.
Niedawno dowiedziałem się, że Harry odzyskał przytomność po środku usypiającym, który znajdował się w szczykawce. Daria została zbadana i również już kontaktowała, co się wokół niej dzieje.
Channel obudziła się, ale chwilę po tym zasnęła, skamląc cicho i prosząc Boga, by uratował Liama. I ten widok sprawił, że kolejny raz poczułem się winny. I taki byłem.
Byłem winny, ponieważ, kurwa mać, to ja wciągnąłem go w to gówno, gdy miał zaledwie 17 lat. To ja zaproponowałem mu dach nad głową po tym, jak spierdolił z domu. I to ja nauczyłem go wszystkiego, co potrzebne my było, żeby przetrwać w tym pieprzonym gównie.
Gdyby nie mój pierdolony egoizm i chęć zgarnięcia go do gangu, pewnie siedziałby teraz w jakieś firmie i byłby bezpieczny.
Ale jest też jeden plus - to dzięki mnie poznał Channel. To ona, w jakimś stopniu, uratowała go przez kompletnym dnem. To ona wparowała do jego życia, jak huragan, wywracając je do góry nogami. I, owszem, na początku zbytnio za nią nie przepadałem, ponieważ wydawało mi się, iż sprawi, że Liam zacznie trzeźwo myśleć i opuści gang, a, nie oszukujmy się, był najlepszy, jeśli chodziło o dilerkę. Jednak, moje obawy okazały się zbędne, ponieważ, mimo tego, że ten idiota kochał ją ponad wszystko, wybrał nas. Wybrał jebane więzienie, zostawiając Nel z dzieckiem. I właśnie wtedy zauważyłem, że może i sprawiłem, że był najlepszy, ale spowodowałem też, że popełnił największy błąd w całym swoim życiu.
Wypuściłem powietrze z ust i gotowy, by usiąść, zauważyłem sylwetkę poddenerwowanego ciemnowłosego chłopaka, który za rękę trzymał roztrzęsioną brunetkę.
-Zayn. - mruknąłem pod nosem i w tym samym momencie, zauważył mnie i otwierając wielkie drzwi, ruszył pośpiesznie w moim kierunku.
-Cze-cześć, co z nim? - spytał od razu, puszczając rękę Tori, a ta natychmiast wpadła w objęcia Eleanor.
-Trzymając nas w niewiedzy od 3 godzin. nadal go operują.
Mulat przeczesał swoje włosy, przeklinając pod nosem.
-Stary, kurwa, jeśli on nie przeżyje... -
-Jest silny, wygra to.  - przerwał mi i poklepał moje ramię. Jęknąłem, modląc się w duchu, by Malik miał rację.

*Liam's P.O.V*

Ból rozlał się po całym moim ciele, kiedy poczułem, jak coś ostrego wbija się w moją skórę. Chciałem otworzyć oczy i sprawić, by zabrali ode mnie to coś, ale nie mogłem. Wewnątrz krzyczałem o pomoc. Bolało. Kurewsko bolało.
Kilka sekund później ustało i słyszałem czyjeś ciche rozmowy.
-Ciśnienie spada. - ktoś powiedział. Co to znaczy? Gdzie ja, kurwa, jestem?! Co się dzieje?!
-Cholera. - inny głos.
-Doktorze!
Doktorze?! Jestem w szpitalu?!
Głośny szmer i coś ciężkiego wylądowało na mojej piersi.
3...
2...
1...
Ból. Największy i najmocniejszy, rozrywający mnie od środka. Prąd przeszył moje ciało. Uniosłem się, wyginając w łuk, a nieprzyjemna fala na nowo rozlewała się po moim ciele.
I jeszcze raz.
-Tracimy go! 
Kolejny raz poczułem to metalowe coś.
I znowu ból.
Jęczałem w myślach, starając się przywrócić częściom mojego ciała czucie, ale na marne.
-Wróć do nas! Halo!
Ostatni raz. Ostatni wewnętrzny skowyt z bólu i...
Koniec.
Spokój i ulga.
Ciemność.
Raj.


*Channel's P.O.V*


Uniosłam ciężkie powieki, po czym zamknęłam je szybko pod wpływem ostrego światła. Odczekałam kilka chwil i przykładając dłoń do pulsującego bólem czoła, spróbowałam znowu.
Powitała mnie sterylność pomieszczenia. Zmarszczyłam brwi, wszędzie widząc biel i czując dziwny zapach. I dopiero, kiedy przed pokojem, w którym byłam, zobaczyłam kilka osób, przypomniałam sobie co tak właściwie się stało i gdzie jestem.
Natychmiast poderwałam się z miejsca i potykając się o własne nogi, wypadłam na korytarz widząc osoby, które najbardziej potrzebne mi były w tamtym momencie.
Zayn przecierał twarz i opierając się o ścianę, stał obok pobladłego Louisa. Niall siedział na krześle ze spuszczoną głową, a o jego ramię opierała się drobna brunetka, która tępo wpatrywała się w jeden punkt przed sobą. Harry spał na krześle, poobijany, a jego szyja, jak i głowa owinięte były bandażem. Natomiast Eleanor wchodziła właśnie do pomieszczenia trzymając za rękę osłabioną Darię.
Oczy wszystkich zwróciły się w moim kierunku, kiedy jęcząc z trudem uratowałam się od upadku. Na domiar złego, widok ich wszystkich w takim stanie sprawił, że kolejny raz moje serce pękło na pół.
-Li-Liam. - wyjąkałam jedynie, po czym kolejny raz zalałam się łzami. Zjechałam po kremowej ścianie i chowając twarz w dłoniach, usiadłam na zimnej posadzce.
-Channel... - usłyszałam dobrze znany mi głos i już po chwili zostałam złapana za ramiona i przyciągnięta do mocnego uścisku przez moją siostrę. Zapłakałam głośniej czując, jak na nowo umieram. Umieram razem z nim.
-Ktoś idzie. - Zayn odezwał się nagle, a ja szybko uniosłam głowę. Pociągając nosem, zauważyłam, jak straszy mężczyzna przechodzi przez szklane drzwi i pocierając swoje dłonie, wzdycha cicho.
-Doktorze? - Louis mruknął z wyczuwalnym napięciem w głosie. Siwiejący lekarz zdjął swoje okulary, a jego wzrok padł na mnie, siedzącą na zimnej podłodze.
Victioria odsunęła się ode mnie, dzięki czemu, z trudem, stanęłam na nogi.
-Co z nim? - kolejne pytanie zadał Niall, który pojawił się obok mnie.
-Cóż... - westchnął znowu. -Pan Payne został postrzelony w okolicach serca, dzięki czemu doszło do jego zatrzymania.

A ja w tamtym momencie poczułam, jakby wszystko, co miałam dotychczas, zniknęło. Ze mną na czele.

-------------------------------

Dobry wieczór, kochani! x
Witam Was kolejnym rozdziałem i na prawdę jestem z niego zadowolona. :)

Wielkimi, na prawdę wielkimi krokami zbliżamy się do końca tej historii.
Zostały tylko 3 rozdziały. :)
Jak się z tym czujecie? XD

Zauważyłam, że ostatnio Wasze zainteresowanie zmalało. 
Z 18/20 komentarzy, spadliśmy na 10.
Co się dzieje?
Robię coś źle? :(
Nie będę dawać szantażu na komentarze, po teraz to już nie ma sensu.
Chcę jedynie, żeby osoby, które przeczytają ten rozdział, zostawiły chociażby jedną kropkę, pokazując tym samym swoją obecność.
Proszę Was, nie ignorujcie tego. ;c

Okay, więc prawdopodobnie będziecie chcieli mnie zabić, ale pamiętajcie - to nie jest koniec!
Nie panikujcie od razu, ja jestem na prawdę zdrowo jebnięta i jeszcze mogę Was zaskoczyć :D

Nie wiem, czy jest możliwość, żeby pacjent podczas operacji czuł i słyszał, co się wokół niego dzieje.
Ale wyobraźcie sobie, że tutaj żyjemy w innym świecie, okay? XD

Nie będę dłużej Was zanudzać.
Jeszcze raz, błagam, zostawcie swoją opinię. 

Kolejny rozdział może już za kilka dni :)
Całuję x
Do następnego, ily ♥
@awmyhazz


wtorek, 8 lipca 2014

Chapter twelve.

Muzyka.

*Liam's P.O.V*

Mój oddech przyśpieszył, a serce szybciej pompowało krew. Torba, którą wcześniej trzymałem w dłoni, upadła na podłogę z głośnym plaskiem, sprawiając, że Nathan odwrócił wzrok od mojej zapłakanej córki. Ohydny uśmiech wpełzł na jego usta, po czym zacierając dłonie w geście zadowolenia, ruszył w moją stronę.
-Proszę, proszę, proszę. - zaczął, będąc coraz bliżej mnie. Żądza mordu wzrastała we mnie z każdym jego kolejnym krokiem. -Wystarczyło tylko porwać twojego pieprzonego bachora, byś przybiegł tutaj w podskokach.
Szydził. Szydził, a ja tego kurewsko nienawidzę.
-Po pierwsze, to jest Darcy, ty pierdolony chuju. Po drugie, zamknij swój ryj, bo fakt, że byłem w pierdlu 4 lata, nie sprawi, że teraz nie będę w stanie cię zajebać.
Sykes stał metr przede mną z założonymi rękoma, a ja miałem ochotę zedrzeć mu ten uśmieszek z twarzy.
-Pamiętaj, że teraz to ja tutaj dyryguję. W każdej chwili któryś z moich chłopców może odstrzelić tej szmacie głowę. - odezwał się, kiwając głową w stronę Darii. Zacisnąłem pięści.
-Przyniosłem ci tę pierdoloną forsę, więc dlaczego, do kurwy nędzy, ich nie wypuścisz? - syknąłem, robiąc krok w jego stronę. I w tej samej chwili, za mną usłyszałem dźwięk znaczący, że ktoś właśnie odblokował broń. Zamarłem.
-Nie ma tak łatwo. Musimy załatwić trochę starych spraw.
-Poważnie? I planujesz to zrobić na oczach dziecka?
-Chuj mnie obchodzi twoje dziecko, serio.
-Ale mnie, kurwa, obchodzi.
Powoli traciłem pieprzoną cierpliwość, co nie wróżyło nic dobrego.
-Brown prosił mnie, żebym ci się za niego odpłacił. - powiedział. Chwilę później poczułem, jak dwie pary rąk łapią moje, wykręcając je do tyłu. Syknąłem i szarpnąłem się, próbując się wyrwać. Sykes zaplótł ręce za plecami, okrążając mnie. -Dostał 15 lat w pierdlu. - oznajmił, by po chwili pojawić się przede mną i uginając nogę w kolanie, zadać mi cios w dolną partię brzucha. Jęknąłem, lekko zginając się w pół.
-TATO! - przeraźliwy krzyk Darcy dotarł do moich uszu, a po chwili głośny plask, świadczący o odbiciu się dłoni od jej policzka.
-Zostaw ją! - ryknąłem, jak na rozkaz stając do pionu. Kolejny raz szarpnąłem się do przodu, jednak znowu na marne. Moja córka leżała w kącie pieprzonej klatki i dosłownie traktowana była gorzej, niż pies. -Przysięgam na Boga, że jeśli jeszcze raz ją uderzysz, urwę ci kutasa, by potem wsadzić go do twojej mordy i cię nim udusić, skurwysynu! - krzyczałem, wywołując śmiech u Nathan'a.
-Ogarnij swoją dupę, bo i tak nic ci to nie da. - stwierdził, wzdychając z udawaną skruchą. -Wiesz dlaczego porwałem twojego bachora? Żeby sprawić ci taki sam ból, jaki ty sprawiłeś mi.
Zmarszczyłem brwi, oddychając głęboko.
-O co ci, do kurwy nędzy, chodzi?
Moja głowa wystrzeliła w bok, kiedy pięść chłopaka odbiła się od mojej szczęki. Przeklinając pod nosem, przymknąłem powieki pod wpływem bólu. Moje ręce jeszcze bardziej zostały wykręcone, dzięki czemu syknąłem.
-Pamiętasz Natalie? Piękna blondynka, długie nogi, nieziemskie cycki. - wymieniał, a obraz dziewczyny odtworzył się w mojej głowie. Nathan zadał mi kolejny cios. Splunąłem krwią, znowu próbując się wyrwać. -Pamiętasz, że była moją dziewczyną? - kolejny kopniak w brzuch.
-KURWA! - ryknąłem z bólu, a Sykes tylko się śmiał.
-Pamiętasz, jak przyłapałem cię na pieprzeniu jej? - i kolejny cios w szczękę. Zgiąłem się w pół, upadając na kolana. Gdzie ci pierdoleni gliniarze?! -Potem ona mnie zostawiła. Dla CIEBIE.
Kiedy gotów byłem, by spróbować stanąć na nogi, brunet podskoczył lekko, po czym jego noga odbiła się od mojego brzucha. Zakląłem, wijąc się po podłodze.
-Zostawiła mnie, a ty ją wyjebałeś. - kopnął znowu. Przysięgam, poczułem, jak jedno z moich żeber pęka.
-Ja pierdole. - wymamrotałem, a krew sączyła się z moich ust. -Wypuść Darcy i Darię. Wtedy załatwimy tę sprawę.
-Nie ma, kurwa, mowy.
Jęcząc, usiłowałem unieść się na łokciach. Ostatkiem sił, uklęknąłem na oba kolana i ocierając czerwoną ciecz z ust, spróbowałem stanąć na nogi.
-Jesteś jebanym kutasem, który wypomina rzeczy sprzed 7 lat. - zacząłem, prostując się. -Grałeś nie fair, porywając moje dziecko.
Nathan patrzył na mnie przez chwilę, by po sekundzie zrobić krok do przodu.
-A czy ty grałeś fair, odbijając mi osobę, która znaczyła dla mnie wszystko? - spytał, a w jego oczach majaczył ból. -Byliśmy pierdolonymi kumplami! - wybuchnął nagle, łapiąc moją koszulkę w swoje dłonie. Kurwa, jest dość silny.
-Nie, Sykes. To TY chciałeś być moim kumplem, bo chciałeś uciec. Uciec od rzeczywistości.
Chłopak poczerwieniał ze złości. Zacisnął szczękę i pięści na moim ubraniu.
-Bo miałem wyjebane. Na wszystko. I chciałem zasmakować takiego życia, jakie miałeś ty. - warczał, a ja zaśmiałem się cicho.
-To życie, to była pomyłka.
-Może dla ciebie. Ale teraz, ty zostałeś z niczym, a ja osiągnąłem to, co ty kiedyś.
-Co? Co osiągnąłeś?
-Władzę.
-Pieprzenie. - syknąłem, odpychając go lekko. -Tylko sprowadziłeś na siebie kłopoty, doprowadzając do tego, że policja cię szuka.
-Jebie mnie to. A teraz zamierzam cię zajebać, słyszysz, pierdolony gnoju? Na oczach twojego dziecka.  - oznajmił śmiejąc się złowieszczo.
-Nie zrobisz tego. - mruknąłem. W dłonie chwycił broń i odblokowując, nakierował ją w moją stronę.
-Jesteś tego pewny? - zapytał, mrużąc oczy. Okej, teraz się boję.
I z chwilą, w której agenci specjalni wpadli do pomieszczenia, krzycząc, Sykes nacisnął spust.

*Channel's P.O.V*

Usłyszałam głośny strzał, a po chwili krzyk i płacz małej Darcy. Ignorując wołanie policjantów, rzuciłam się biegiem w kierunku starych, wielkich drzwi. Moje serce biło niemiłosiernie szybko, a oddech był płatki.
Wpadając do pomieszczenia poczułam, jak grunt usuwa mi się spod nóg.
Liam leżał w kałuży krwi, a moja córka płacząc wyrywała się z rąk jakiegoś faceta.
Natychmiast podbiegłam do Liam'a. Łzy kapały po moich policzkach, a serce pękało na miliony kawałeczków.
Uklęknęłam obok niego i widząc, że kula znajduje się w jego piersi, moje gardło opuścił przeraźliwy i głośny krzyk. I kiedy miałam chwycić jego dłoń, zostałam złapana w pasie i mimo protestów oraz wyzwisk, zostałam od niego odciągnięta. Zaraz po tym, do pomieszczenia wbiegło dwóch funkcjonariuszy, którzy ułożyli Liam'a na noszach. I z chwilą, w której mój narzeczony został wywieziony z pomieszczenia, mój świat lunął w gruzach.

-----------------

DA BUM TSS.

Wiecie, że Was kocham, prawda? 
*robi maślane oczka*

Nie wiem, czy muzyka na początku pasuje, ale mam nadzieję, że tak.

Okej, więc, jak widzicie, sprawy się nieźle pojebały.
Liam został postrzelony, Daria pobita do nieprzytomności.
Darcy siedziała w klatce i również była bita.

Jak myślicie, Li przeżyje?

Do końca 4 rozdziały, damn.
Nie wiem, jak ja się rozstanę z tym ff, ew ;c

Zauważyłam, że znowu jest Was tutaj coraz mniej :(
Planowałam zrobić limit komentarzy, którego nigdy jeszcze tutaj nie było.
Ale nie zrobię, bo to już praktycznie koniec opowiadania.
Miło by było, jakbyście pokazali, że tutaj jesteście.
Proszę, to wiele dla mnie znaczy.
Zróbcie mi prezent.

Chcę jeszcze tylko podziękować za ponad 11 tysięcy wejść.
Jesteście najlepsi ♥

Okej, nie będę Was więcej zanudzać.
Czekam na szczere opinie.
Do następnego, ilysm x
@awmyhazz



sobota, 5 lipca 2014

Chapter eleven.

*Regular P.O.V*

Channel siedziała na fotelu pasażera, analizując to, co usłyszała do bruneta. Zamrugała kilkakrotnie, a potem poczuła niemiłosierny ból w klatce piersiowej. Biorąc głęboki wdech, zapłakała cicho, ponieważ poczuła, jakby ktoś właśnie wbił jej nóż w plecy. Łzy wypłynęły z jej oczu, kiedy zacisnęła pięści, wbijając paznokcie w swoją skórę.
-Jak-jak to możliwe? Przecież Harry... on obiecał... Boże... - dukała, zachłystując się łzami.
-Kurwa mać! - Liam zaklął głośno, po czym nie zważając na nic, docisnął pedał gazu, wyprzedzając wszystkie samochody, jakie jechały przed nimi. Biła od niego złość i nienawiść, co tylko utwierdziło Nel w przekonaniu, że może stracić swoje dziecko.
-Moja Darcy... moje słoneczko... - skamlała, chowając twarz w dłoniach. Nie mogła znieść myśli, że może już nigdy więcej jej nie zobaczyć.
Kilka minut później już byli na podjeździe, a Liam wysiadł z samochodu trzaskając drzwiami, po czym pobiegł do mieszkania. Channel wygramoliła się, ledwo stojąc na nogach. Cała się trzęsła, a łzy non stop kapały z jej policzków.
-Gdzie on jest?! - usłyszała krzyk swojego narzeczonego i podnosząc głowę, zauważyła idącą w jej stronę Eleanor. Pokręciła głową, przykładając dłoń do ust, a wtedy brunetka objęła ją mocno.
-Spokojnie, znajdą ją. - szeptała. Stały przyciśnięte do siebie przez kilka minut, po czym również ruszyły do domu.
Louis stał w progu salonu, starając się uspokoić Liam'a.
-Najpierw zabiję tego gnoja, który ją zabrał, a potem Harry'ego. - dyszał, jakby właśnie przebiegł maraton. Channel podeszła do niego, obejmując go w pasie, dzięki czemu chłopak trochę się rozluźnił.
-Stary zrozum, że Harry stracił przytomność, kiedy ten kutas wstrzyknął mu coś w szyję. Nic nie mógł poradzić na fakt, że zabierają małą i Darię. - Lou tłumaczył, mimo, że sam był cholernie zdenerwowany. Payne wziął głęboki wdech.
-Jest w szpitalu?
-Tak, zabrali go zaraz po tym, jak zadzwoniłem. Kurwa, widząc go tu, leżącego ze strzykawką w szyi, prawie sam straciłem przytomność.
Eleanor stała, opierając się o ścianę, a jej wzrok był utkwiony w jednym punkcie.
-Ja pierdole... - Liam wypuścił powietrze z płuc, po czym przeczesując ręką włosy, objął Channel ramieniem. - Co teraz?
-Musimy czekać na jakiś ruch z ich strony. Inaczej niczego się nie dowiemy. - Louis stwierdził i właśnie wtedy odezwał się telefon. Nel natychmiast spojrzała na swojego narzeczonego, a potem na wciąż dzwoniące urządzenie. Zrobiła krok w tył, a brunet złapał telefon w dłoń, przykładając do ucha.

*Liam's P.O.V*

Przełknąłem głośno ślinę, przykładając słuchawkę do ucha.
-Halo? - zapytałem, a moje serce było milion razy na minutę. 
-Payne, jak dobrze cię słyszeć. 
Natychmiast zacisnąłem pięści. Kurwa, mogłem się spodziewać, że to on. 
-Ty skur... -
-Uważaj na słowa. Pamiętaj, że mam twoją księżniczkę. 
Oddychałem głęboko, ignorując błagające i pytające spojrzenia Channel. 
-Jeśli dotkniesz ją w jakikolwiek sposób, przysięgam na Boga, że cię zabiję. - wysyczałem, a mężczyzna po drugiej stronie zaśmiał się złowieszczo i tak głośno, że jestem pewnie, iż słyszeli go wszyscy obecni w pomieszczeniu. 
-Uważaj, żebyś to ty nie zginął jako pierwszy. 
I po chwili słyszałem już tylko irytujące bipbipbip.
-Kto-kto to był? - Channel wydukała, a ja rzuciłem telefonem przez pomieszczenie. Moja klatka piersiowa unosiła się i opadała, kiedy brałem szybkie oddechy. 
-Sykes. - syknąłem, a Louis zaklął pod nosem. -Nie wiem, czego ten skurwiel chce, ale dam mu wszystko, byleby tylko Darcy była cała i zdrowa. 
-T-ten Sykes? - zapytała moja dziewczyna, przykładając dłoń do ust. Skinąłem głową.
-Dokładnie ten sam. 
Nel zapłakała głośno, po czym wtuliła się we mnie. Trzęsła się, jak galaretka, a ja pocierałem jej plecy. Widok jej w takim stanie łamał mi serce i zaprzysiągłem sobie, że znajdę nasza córkę, choćbym miał zapłacić za to życiem.

~*~

Czas ciągnął się nieubłaganie, jednak powoli zbliżała się północ. Siedzieliśmy, jak ci idioci i staraliśmy się wymyślić, gdzie tym razem mogą być. 
-Z tego co wiem, ich magazyny spaliły się zaraz po tym, jak ty wylądowałeś w więzieniu. - Louis odezwał się, poprawiając się na fotelu. -Potem wyjechali, ale jak widać, wrócili. 
Channel oparła się o mnie, a na jej policzkach nadal widniały ślady łez. Wtedy, uniosła głowę, jakby właśnie coś sobie przypomniała. 
-Oni... oni byli chyba w Nowym Jorku. - wyszeptała, patrząc na mnie ze strachem w oczach. -Ja widziałam kilka razy ludzi podobnych do nich, a do tego czułam się obserwowana.
-Dlaczego mi nic nie powiedziałaś? - zapytałem trochę ostrzej niż planowałem. 
-Bo później stwierdziłam, że to tylko moja wyobraźnia. Kiedy ty wróciłeś, nic takiego się już nie działo. - tłumaczyła, bawiąc się swoimi palcami. 
Wzdychając, odwróciłem głowę i popatrzyłem na Louis'a. 
-Stary, gdzie mamy sprzęt? 
-Nie mamy.
-Jak to, kurwa, nie mamy? 
-Mówiłem ci, że skończyliśmy z tym i Eleanor kazała mi wszystko wypierdolić. 
Jęknąłem, przejeżdżając dłonią po twarzy. Zatrzymałem wzrok na leżącym na podłodze telefonie i wtedy, jak na rozkaz, zaczął dzwonić. Szybko zerwałem się na równe nogi, łapiąc go w dłoń. Nacisnąłem zieloną słuchawkę i przyłożyłem do ucha. Przez chwilę słychać było jakiś szmer, a potem płacz. Płacz Darcy. 
Znowu zacisnąłem pięści. 
-Sykes?! - krzyknąłem do telefonu. Kolejny szmer.
-Liam?! - usłyszałem kobiecy głos, a w tle nadal płacz mojego dziecka. 
-Daria, gdzie jesteście?! - pytałem, otwierając szerzej oczy. Louis stanął na nogi, a Channel zakryła usta dłonią. 
-Ja... ja nie wiem, ale błagam, zróbcie coś. Błagam was! - krzyczała, a ja usłyszałem, że również płacze.
-Nic wam nie jest? - zapytałem już nieco spokojniej, jednak w środku szalałem.
-Nie jestem pewna, że z Darcy wszystko w porządku, ale... nie! Zostaw! - i później znowu śmiech ten kutasa. Gotowało się we mnie.
-Payne, zrobimy tak. Masz dwie godziny, i chuj mnie obchodzi, jak to zrobisz, żeby zdobyć dwa miliony funtów. Dostaniesz kolejny telefon za równo 90 minut, z adresem, gdzie obecnie znajduje się twoja córka i ta szmata. Jeśli zawiadomisz gliny lub nie będzie cię na czas, obie zginą, a ja dopilnuję, żeby to nagrać i później ci pokazać. - bipbipbip.
-Kurwa mać! - ryknąłem na całe gardło, kolejny raz rzucając telefonem.
-Wiesz cokolwiek? - Louis zapytał, robiąc krok do przodu.
-Nie! Ten chuj zażyczył sobie 2 miliony i w dwie godziny mam mu to dostarczyć, bo inaczej zginą obie. - przeczesałem dłonią włosy, szarpiąc za nie i wyrywając połowę.
-Musimy zawiadomić policję. - Eleanor wstała z kanapy, gotowa, by podejść do leżącego na podłodze urządzenia.
-Pojebało cię?! Wtedy je zabiją, rozumiesz?!
-Nie drzyj na mnie mordy, do kurwy nędzy! - krzyknęła, na co uniosłem brwi w zdziwieniu. - Jesteście czyści, więc gówno mogą wam zrobić, a pomogą, uwierz mi.
-Jak? Wpadając tam z bronią? Chyba nie.
-Mąż mojej siostry jest policjantem, więc wiem lepiej od ciebie. Zamknij się i dzwoń. - warknęła, wręczając mi telefon. Patrzyłem na nią przez chwilę, po czym ostatecznie złapałem aparat w dłonie i wybrałem numer.
-Komisariat policji w Londynie, słucham? - odezwał się kobiecy głos, a ja podrapałem się po karku, chrząkając.
-Um, ta, chciałbym zgłosić porwanie mojej córki i przyjaciółki. - mówiłem z napięciem w głosie.
-Kiedy nastąpiło porwanie? 
-Kilka godzin temu.
-Będzie pan musiał przyjechać na komisariat, żeby... -
-Nie ma na to czasu! - warknąłem nagle. - Porywacz zagroził, że jeśli do dwóch godzin nie dostarczę mu kwoty 2 milionów funtów, obie zginą, rozumiesz?!
-Proszę się uspokoić.
-Jak do kurwy nędzy mam się uspokoić?! - krzyknąłem, wybuchając. Nel złapała moją dłoń.
-Proszę podać mi adres zamieszkania oraz imię i nazwisko i za chwilę wyślę do państwa radiowóz. 
-Liam Payne, 34 Brixton. - słyszałem, jak kobieta bierze głęboki wdech, kiedy się przedstawiłem, jednak olałem to.
-Dobrze. Proszę czekać, za 15 minut powinno zjawić się u państwa dwóch funkcjonariuszy. - oznajmiła, a ja nie mówiąc nic, po prostu się rozłączyłem.

~*~

-Kurwa mać. - zakląłem, widząc tych samych facetów, którzy aresztował mnie 4 lata temu. 
-Język, Payne. - warknął jeden z nich, po czym bez pytania wkroczył do domu. -Teraz, powiedz mi, co dokładnie się stało. 
Wywróciłem oczami, wzdychając.
-Wracając do domu, dostałem telefon od Louis'a, że porwali mi dziecko. - zacząłem. -Kiedy już tutaj byłem, zadzwonił ten dupek. 
-Kto taki? - przerwał mi, co mnie zirytowało, jednak postanowiłem siedzieć cicho.
-Sykes. Nathan Sykes.
-Ten Nathan Sykes? - drugi z funkcjonariuszy uniósł brwi, po czym uśmiechnął się szyderczo. Skinąłem, wiedząc, co chodzi mu po głowie. Szukają tego dupka od dobrych kilku lat. 
-Powiedział mi tylko, że mają dziewczyny, a potem się rozłączył. Jedak 20 minut temu dzwonił znowu. 
-I wtedy powiedział, że okup wynosi 2 miliony, tak? - przytaknąłem. 
-Za godzinę dostanę kolejny telefon z adresem, gdzie się znajduje. - dodałem tylko, a mężczyzna zapisywał wszystko. Kiedy skończył, uniósł głowę, patrząc na mnie. 
-Znajdźcie jakąkolwiek wielką torbę i nawpychajcie tam czegokolwiek. Jak zadzwoni telefon, nie możesz dać po sobie niczego poznać. Po prostu słuchaj uważnie, a wszystko pójdzie zgodnie z planem. - tłumaczył Jones i rozejrzał się dookoła, jakby czegoś szukał. Chwilę później, Channel stanęła obok mnie. -Witaj. - uśmiechnął się do niej, na co odpowiedziała uniesieniem kącików ust. 
-Myślisz, że się nam uda? - zapytałem, zanim byłem w stanie się powstrzymać. Policjant uważnie mi się przyglądał.
-Payne, nigdy wcześniej cię takim nie wiedziałem. - zakpił, jednak kiedy rzuciłem mu spojrzenie, mówiące "odpierdol-się", skinął głową. -Będzie cała i zdrowa, zobaczysz. - zapewnił, a ja wypuściłem oddech, przełykając ślinę.

*Regular P.O.V*

-Liczę na to, że jesteś sam. Na prawdę nie chcę zabijać twojego dziecka, ani tej ślicznej szmaty. - Sykes odezwał się, kiedy Liam odebrał telefon. 
-Jestem sam. - brunet potwierdził, jednak siedział w radiowozie policyjnym, czekając na adres. 
-Świetnie. Masz pół godziny, żeby być na 91 Princes Gate. - i po tym się rozłączył. Payne natychmiast przekazał adres policjantowi siedzącemu za kierownicą, po czym ten ruszył z miejsca.
Liam widział w lusterku, jak bardzo Channel jest zdenerwowana. Nadal cała się trzęsła, a łzy kapały po jej policzkach nieustannie. Tak bardzo chciał jej obiecać, że wszystko będzie dobrze, ale, kurwa mać, sam w to do końca nie wierzył.
10 minut przed czasem, samochód zatrzymał się w bezpiecznej odległości. 
-Dopilnuj, żeby nie wykryli, że masz podsłuch i kamerkę. - rozkazał mężczyzna siedzący za kierownicą. Brunet skinął głową, po czym wysiadł z pojazdu i biorąc głęboki wdech, otworzył drzwi, by pocałować swoją narzeczoną.
-Kocham cię, pamiętaj. Bardzo cię kocham. 
-To wygląda, jakbyś się żegnał. - wychlipała, a Liam uśmiechnął się blado.
-Kocham cię. 
I po tym zatrzasnął drzwi, ruszając w kierunku starego, opuszczonego budynku. Ręce pociły mu się, jak nigdy wcześniej, a serce biło szalenie szybko. 
Chwycił zerdzewiałą klamkę i pchnął drewniane, zniszczone drzwi, wchodząc do wielkiego holu. Jego buty odbijały się od posadzki z cichym stukotem i tylko ten dźwięk był jak na razie słyszalny. W prawej dłoni trzymał wypchaną papierami wielką torbę, natomiast lewą nieustannie przeczesywał swoje włosy. 
Zatrzymał się, kiedy usłyszał tak dobrze mu znany płacz. Złość mimowolnie w nim wzrosła, kiedy zaraz po tym, po całym budynku rozniósł się złowieszczy śmiech. Wziął głęboki wdech i ruszył w kierunku, z którego słychać było głosy. 
Pchnął kolejne drzwi swoją nogą, a wtedy zobaczył coś, co sprawiło, że żądza mordu przejęła jego ciało.
Daria siedziała na krześle związana i z taśmą na ustach. Jej głowa opuszczona była w dół i można było przypuszczać, że jest nieprzytomna, natomiast mała Darcy siedziała w pieprzonej klatce, płacząc w jej kącie.

------------------

Okej, dobra.
To by było na tyle, ponieważ to jest najgorszy rozdział, jaki napisałam. 
Wybaczcie. 

Poprzedni też był do dupy, więc nie dziwię się, że nie wszystkim się spodobał. 
Ale nie o tym.

Oznajmiam wszem i wobec, że do końca opowiadania zostało tylko 5 rozdziałów. 
I tak, macie rację, teraz nachodzi czas wielkiej dramy i aż sama się boję, co ja tutaj nawymyślam.
Wiem tylko tyle, że mnie znienawidzicie :)

Przyznam szczerze, że piszcząc ten rozdział chciałam, żeby był lepszy, ale zjebałam go, ups. 
Mam tylko nadzieję, że mnie nie skreślicie.

Dzisiaj krótko.
Czekam na Wasze opinie.
Całuję i do następnego ♥
@awmyhazz 


poniedziałek, 30 czerwca 2014

Chapter ten.

*3 tygodnie później*

-O, mój Boże! - zapiszczała Eleanor, kiedy razem z Liam'em i Darcy stanęliśmy przed naszym dawnym domem. Tak, wróciłam do Londynu. Po ciągłych namowach mojego chłopaka, postanowiłam się przełamać. Długo o tym myślałam i stwierdziłam, że tęsknię za ojczyzną. -Channel! - dziewczyna szczerzyła się, a po sekundzie zgarnęła mnie do mocnego uścisku. Odwzajemniłam gest, bo, cholera, nie widziałam jej przez 4 lata! -Co wy... jak... o, mój Boże. - mówiła, patrząc to na mnie, to na dziewczynkę, którą trzymał Liam. -To jest Darcy? - jej oczy powiększyły swój rozmiar. Śmiejąc się cicho, przytaknęłam, patrząc, jak brunet stawia moją córkę na nogi. 
-Dzień dobry. - mała wymamrotała, łapiąc moją rękę. Eleanor kucnęła obok niej, uśmiechając się.
-Cześć, kochanie. Jestem Eleanor. - przedstawiła się, wyciągając rękę w jej stronę. -Przytulisz mnie?
Darcy bez zastanowienia zrobiła krok do przodu, zakładając rączki na szyję dziewczyny. Ta uśmiechnęła się szeroko i biorąc małą na ręce, stanęła prosto.
-El, kto... - z salonu wyłonił się rozczochrany Louis. Stanął, jak wryty, widząc mnie przy drzwiach. Otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale zaraz je zamknął. 
-Channel... - wymamrotał, chyba nie dowierzając. Zachichotałam, robią krok do przodu.
-Louis, jak zwykle zaspany. - ułożyłam dłonie na biodrach, przyglądając się mu. Zaśmiał się cicho, po czym przytulił mnie lekko.
-Jak dobrze cię widzieć. - powiedział całkiem szczerze, co trochę mnie zdziwiło. Przecież to on zawsze mnie nie lubił.
-Ciebie też. - mruknęłam, a on odsunął się, patrząc na Liam'a. Po chwili wymienili braterskie uściski, a Lou popatrzył na moją córkę.
-Ty musisz być Darcy. - uśmiechnął się. Mała skinęła główką. -Jestem wujek Lou. - podał jej rękę, a ona uścisnęła ją delikatnie. -Przylecieliście... na stałe, czy tylko na kilka dni? - popatrzył na mnie, a za chwilę przeniósł wzrok na Liam'a.
-Na stałe. - brunet uśmiechnął się, całując mój policzek. Przytaknęłam.
-Jest Daria? - zapytałam nagle i właśnie w tamtym momencie, czarny Range Rover zatrzymał się na podjeździe. Drzwi do strony pasażera się otworzyły, a wysiadła z nich rudawa dziewczyna z szerokim uśmiechem na ustach. Za chwilę, za nią pojawił się brunet, z burzą loków na głowie. Jego ręka złapała jej policzek, a usta złożyły słodki pocałunek. Uśmiech wymalował się na mojej twarzy, widząc ich szczęśliwych. Nareszcie.
-Czyj to samoch... - zaczęła dziewczyna, podnosząc głowę, a jej wzrok padł na mnie. Patrzyła kilka sekund, po czym je usta opuścił głośny pisk. Puściła się biegiem w moją stronę, a ja zrobiłam to samo i już po chwili tkwiłyśmy, przyklejone do siebie. -Jezu, Nel. - mówiła cała w emocjach, a w jej oczach pojawiły się łzy. 
-Strasznie za tobą tęskniłam. - wymamrotałam w jej włosy, nie puszczając ani na sekundę. 
-Miałam zamiar zadzwonić do ciebie, kiedy tylko wejdę do domu. - oznajmiła, a ja wreszcie się odsunęłam, patrząc na nią.
-Coś się stało? - mruknęłam, marszcząc brwi. Skinęła głową, a moje nogi były jak z waty.
-Spokojnie, to dobra wiadomość. - uśmiechnęła się, na co odetchnęłam z ulgą. Dźgnęłam ją w żebro, zachęcając, by mówiła. -Jestem w ciąży. - wyszeptała do mojego ucha, a ja pisnęłam. 
-O, mój Boże, poważne? - złapałam ją za ramiona, przyglądając jej się uważnie. Potrząsnęła głową. 
-4 tydzień. - oznajmiła z zadowoleniem, a iskierki szczęścia tańczyły w jej oczach. -Ale teraz nie gadajmy o tym. Gdzie Darcy? - zapytała od razu. Zachichotałam. Moja córka jest sławna. Daria ruszyła w stronę Liam'a, a ja podążyłam za nią. 
-Byłaś już u rodziców? - zapytał Louis, kiedy weszliśmy do salonu. Usiadłam na jednym z foteli i pokręciłam głową, patrząc na siedzącą na kolanach Darii Darcy. Dziewczynka uśmiechała się cały czas.
-Na razie tylko wy wiecie, że wróciliśmy. - odezwał się Liam, łapiąc do ręki piwo, które przyniosła Eleanor. 
-Serio? To zaszczyt. - powiedział z sarkazmem, na co przewróciłam oczami. -Musimy potem pogadać. - tym razem zwrócił się do Liam'a, a ja już wiedziałam, że coś ukrywają. I na prawdę, nie podobało mi się to.
Gotowa, by podsłuchiwać o czym szepcząc, przysunęłam się trochę bliżej nich, udając, że sięgam po ciastko. Niestety, zanim zdążyli coś powiedzieć, do salonu weszła El z małą Carrie na rękach. 
-Jeju... - zagruchałam, natychmiastowo się podnosząc. Brunetka uśmiechnęła się, podając mi dziewczynkę, kropla w krople podobną do Lou.

~*~

Odetchnęłam, wysiadając z samochodu. W kilku pokojach w domu moich rodziców paliło się światło, więc zgadywałam, że są obecni. Tak więc, niczego nie przedłużając, złapałam rączkę mojej córki i razem z Liam'em, ruszyliśmy w kierunku drzwi. Liam pocałował mnie krótko, dodając otuchy, ale on był najbardziej zestresowany. W końcu, rodzice nie wiedzą, że znów jesteśmy razem.
Nacisnęłam na dzwonek, oddychając szybko. Przyznam szczerze, że bałam się ich reakcji, jak cholera. 
Po kilku sekundach usłyszeliśmy czyjeś kroki i przekręcany zamek. I w momencie, kiedy nabrałam do ust powietrza, drzwi otworzyła mi wysoka, śliczna blondynka. Popatrzyła na mnie ze zdziwieniem, lecz po chwili na jej ustach wymalował się uśmiech.
-Cześć, Perrie. - mruknęłam, owijając ramiona wokół niej. Przytuliła mnie lekko. -Nie poznałaś mnie? - spytałam. Dziewczyna zaśmiała się chicho i kręcąc głową, wpuściła nas do środka. 
-Cody'iego nie ma. - oznajmiła od razu, co trochę mnie rozczarowało. I kiedy gotowa byłam spytać, gdzie jest, usłyszałam skrzypnięcie kanapy, a zaraz po tym kroki.
-Wydaje mi się, czy słyszałem... - cholera. Mój tato stanął w drzwiach salonu, w ręku trzymając gazetę. Jego oczy przybrały rozmiar pięciozłotówek, a usta się otworzyły. Patrzył na mnie, na Liam'a, na Darcy i tak na zmianę. Zdjął okulary z nosa i przecierając oczy, założył z powrotem.
-Channel... - odezwał się, a ja bez namysłu przylgnęłam do niego, czując pieczenie pod powiekami. Objął mnie mocno, tuląc do siebie. Całując mnie w głowę, zatrzymał wzrok na kimś za mną. -Co on tutaj robi? - spytał z nutką goryczy w głosie, a ja już wiedziałam o kogo chodzi.
-Wysłuchasz nas? - mruknęłam, patrząc na niego z nadzieją. Zmierzył Liam'a ostrym spojrzeniem, dzięki czemu tamten przełknął głośno ślinę. 
-Tak. - tato odpowiedział w końcu, a potem ukucnął, otwierając ramiona. Darcy podeszła do niego, a on przytulił ją do siebie. -Cześć, aniołku. - uśmiechnął się, kiedy dziewczynka pocałowała go w policzek. -Chodźcie. - mruknął, prowadząc nas do salonu. Złapałam dłoń Liam'a, a on uścisnął ją, dodając mi odwagi.
Weszliśmy do pomieszczenia, a Perrie za nami. 
-Gdzie mama? - zapytałam, a tata usiadł na kanapie, z Darcy na kolanach. Popatrzył na mnie i szybko wskazał głową na pierwsze piętro. Zostawiając Li'ego i Darcy wraz z moim tatą, szybko wspięłam się po schodach, kierując się do sypialni rodziców. Mama leżała na łóżku, czytając książkę. Zapukałam, a kiedy podniosła głowę, otwarła szeroko oczy. -Cześć, mamo. - mruknęłam, wchodząc do pomieszczenia. Kobieta stanęła na równe nogi i podchodząc do mnie, mocno mnie przytuliła.
-Powiedz, że wróciłaś już na stałe. - wyszeptała błagalnie, a łzy pociekły po jej policzkach.
-Na stałe. - potwierdziłam, uśmiechając się do niej blado. - I, mamo, ja i Liam jesteśmy razem. - zdecydowałam się powiedzieć. Rodzicielka patrzyła na mnie przez chwilę.
-Jesteś tego pewna, Channel? Po tym, co zrobił... -
-Mamo, kocham go. Kocham jego i Darcy najbardziej na świecie. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie bez niego życia. - mówiłam, a gula formowała się w moim gardle. Kobieta uśmiechnęła się lekko. -Darcy go zaakceptowała. Gdybyś widziała ich razem... Jej uśmiech... Jego iskierki w oczach...
-Rozumiem, kochanie. - mama przytaknęła, tuląc mnie znowu. -Więc, chodźmy. Chcę zobaczyć swoją wnuczkę. - klasnęła w dłonie zadowolona, a mój zły humor się ulotnił.

~*~
-Cóż, nie było tak źle, prawda? - zapytałam, bawiąc się palcami swojej ręki. Jechaliśmy właśnie z powrotem do domu Louis'a. Darcy spała smacznie na fotelu z tyłu samochodu, a ja w końcu oddychałam z ulgą.
-Nie, pomijając fakt, że twój tata patrzył na mnie, jakby chciał mnie zabić. - stwierdził z grymasem na twarzy.
-Przesadzasz. - zaśmiałam się cicho. I znowu nastała cisza, ale była ona komfortowa. Brunet zakrył moją dłoń swoją wielką, kciukiem rysując kółeczka na moim udzie.
-Nel... - zaczął cicho, sprawiając, że odwróciłam wzrok od szyby, kierując go na niego. 
-No? - mruknęłam, pocierając jego rękę. Westchnął, jakby to, co ma powiedzieć, sprawiało mu ból. 
-Pomyślałem, że... pomyślałem, że fajnie by było, gdyby moi rodzice również poznali swoją wnuczkę. - wydukał i przysięgam, moje serce na sekundę stanęło.
-Kiedy widziałeś się z nimi ostatni raz? - patrzyłam na niego, tym razem bawiąc się jego palcami.
-Nie widziałem ich od czasu, kiedy uciekłem z domu. - odpowiedział. Widok nastoletniego Liam'a, zatraconego w narkotykach stanął przed moimi oczami. 
-Nigdy mi o tym nie opowiadałeś... - stwierdziłam. Znowu westchnął i zatrzymując się na czerwonym świetle, uniósł do ust nasze dłonie, całując zewnętrzną stronę mojej.
-Nie chciałem o tym rozmawiać. Chyba, bałem się twojej reakcji. 
Jęknęłam cicho, ganiąc go wzrokiem. Czego się bał? Że go odrzucę? To śmieszne.
-Nieważne. Kiedy chciałeś do nich jechać? 
Liam szybko podrapał się po karku, po czym ukazało się zielone światło i ruszył z powrotem.
-Możemy... jutro. - odparł krótko. Przygryzłam dolną wargę.
-Okej. Więc, jutro. 

Zatrzymując samochód na podjeździe, Liam wysiadł z niego po cichu, po czym podszedł od strony pasażera, otwierając dla mnie drzwi. Kiedy wysiadłam, on już trzymał na rękach naszą córkę i cmokając mnie w usta, ruszył w kierunku domu. 
-Otwórz. - polecił cicho, a ja nacisnęłam na klamkę, otwierając drzwi wejściowe. Telewizor w salonie był włączony, a na kanapie leżeli Daria i Harry. Uśmiechali się do siebie, a brunet obdarowywał dziewczynę pocałunkami. Uniosłam kąciki ust i ruszyłam powoli schodami do góry. 
Nasz stary pokój stał w takim stanie, w jakim go zostawiłam. Był... pusty. Jedynie nasze walizki zajmowały trochę miejsca.
Liam ułożył Darcy na łóżku, całując jej czoło. I kiedy gotowa byłam, by zdjąć kurtkę i również się położyć, chłopak złapał moją dłoń, wyciągając mnie z powrotem na korytarz. 
-Co ty robisz? - zapytałam, zdziwiona jego zachowaniem. Uśmiechnął się tylko, całując mnie krótko.
Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, kierował nas z powrotem na dół. Poszedł na chwilę do pomieszczenia, w którym znajdowali się Daria i Harry, informując ich, że nasza córka śpi na górze. Obiecali się nią zaopiekować. 
-Gdzie jedziemy? - pytałam, totalnie zdziwiona. Chłopak tylko chichotał pod nosem, nic nie mówiąc. Usadowił mnie na miejscu pasażera, po czym szybko usiadł za kierownicą i jechał w kierunku centrum miasta.
Podczas drogi cały czas wypytywałam go, o co chodzi, ale ignorował mnie, co było strasznie irytujące. 
Po jakichś 20 minutach zatrzymał się przed jedną z restauracji. 
-Dlaczego nie powiedziałeś? Ubrałabym się jakoś ładniej! - warknęłam na niego, kiedy pomógł wysiąść mi z czarnego Audi. 
-Wyglądasz pięknie. - cmoknął moją skroń i łapiąc mnie za rękę, pokierował nas do środka budynku. -Payne. - podał swoje nazwisko, do stojącego za ladą młodego chłopaka. Ten przeszukał swój notes i już po chwili prowadził nas do jednego ze stolików. 
-Liam, o co chodzi? - zapytałam znowu, siedząc na krześle. Brunet popatrzył na mnie w końcu. 
-Czy musi o coś chodzić? Chciałem po prostu zabrać cię na kolację. - uśmiechnął się. Jęknęłam, ubolewając, że nie mam bardziej eleganckiego stroju. 
Kurczak, którego zamówiłam smakował niesamowicie. Liam przyglądał mi się cały czas, co trochę mnie krępowało, jednak nie odzywałam się. 
-Kocham cię, wiesz o tym, prawda? - chłopak zapytał nagle, patrząc prosto w moje oczy.
-Wiem, ale czemu... -
-Wiesz, że to, co stało się 4 lata temu się nie powtórzy, tak? Obiecałem ci to. - mówił. Otworzyłam usta, by zapytać, o co do cholery chodzi, jednak on uprzedził mnie, wstając z krzesła i klękając przede mną na jedno kolano. Rozmowy w restauracji ucichły i uwaga wszystkich skupiła się na nas.
-Liam... - 
-Chanel, pamiętasz, jak się poznaliśmy, prawda? - zaczął, przerywając mi i wyjmując z kieszeni dżinsowej kurtki, czerwone pudełeczko. -Mimo, że zachowałem się wtedy, jak największy fiut, musiałem cię zdobyć. I kiedy pierwszy raz cię pocałowałem, już wiedziałem, że odegrasz w moim życiu cholernie ważną rolę. - ciągnął, patrząc na mnie z dołu. -Te 4 lata rozłąki udowodniły mi, jak wielka jest ta rola. Jak bardzo jesteś mi potrzebna, bym mógł normalnie funkcjonować. A teraz, kiedy znów mam ciebie i Darcy, wiem, że nie chcę drugi raz popełniać tego błędu. I tylko wy możecie mi w tym pomóc... utrzymać mnie przy zdrowych zmysłach. Więc... - sapnął, przenosząc swój wzrok na czerwone serce w jego ręku. Otworzył je powoli, a moim oczom ukazał się przepiękny pierścionek z niemałym brylantem. -Więc czy uczynisz mnie najszczęśliwszym facetem na ziemi i wyjdziesz za mnie? - spytał, a w jego tęczówkach majaczyły strach i obawa. Szkarłatna łza popłynęła po moim policzku, a uśmiech leniwie wpełzł na twarz. Zdałam sobie sprawę, że już kiedyś gdzieś słyszałam te słowa...
-T-tak. - odparłam trzęsącym się głosem. 
-Tak? - Liam zapytał, nie dowierzając.
-Tak. - powtórzyłam i wtedy szybko wsunął pierścionek na mój palec, po czym stanął na nogi, łapiąc mnie w pasie i przytulając do siebie. Głośne oklaski i gwizdy słychać było w całym pomieszczeniu, a ja byłam najszczęśliwszą kobietą na ziemi. 

~*~

Jadąc do domu, Liam trzymał mnie za rękę. Oglądałam pierścionek z zafascynowaniem, czując radość, której nie zaznałam nigdy wcześniej. I właśnie wtedy, przypomniałam sobie, gdzie słyszałam te słowa. W moim śnie. To mi się śniło.
Pocałowałam bruneta w policzek, a kiedy on chciał odwrócić głowę i pocałować mnie w usta, telefon zaczął wibrować na desce rozdzielczej. Przeklinając pod nosem, Liam złapał urządzenie między palce, odbierając.
-No, co tam?
Patrzyłam na niego wyczekująco. Moje serce stanęło, a żołądek podszedł do gardła, widząc, jak Liam blednie. Szarpnęłam za jego rękę, ale ani drgnął. Coraz bardziej się niecierpliwiąc, warknęłam na niego.
-Co się stało?! 
Chłopak przełknął głośno ślinę i odwracając głowę w moją stronę, wymamrotał :
-Mieliśmy włamanie. Porwali Darię i Darcy.

----------------

Cześć! 
Szybko jestem, nie? :D

Okej, dobra, nie zabijajcie, ok?
Proszę, bo się nie dowiecie, co dalej.

Jak myślicie, kto porwał naszą księżniczkę?
Odpowiadajcie w komentarzach ;3

Dzięki za wyrozumiałość i słodkie komentarze pod ostatnim rozdziałem. 
Jesteście askdjbsaldknsakldasamdbsadsadn ♥

Dzisiaj nie będę się zbytnio rozpisywać. 
Powiem tylko, że czekam na wasze opinie.

Mam nadzieję, że się podobało.
Do następnego, misie.
Ilysm! x
@awmyhazz